Epidemia koronawirusa Sars-CoV 2 nie ustępuje. Globalna ilość zakażeń przekroczyła 15 mln, zmarło ponad 800 tys. osób. Nie powinno być więc zaskoczeniem to, że nadal obowiązują restrykcje. Kolejne kraje, wraz z ponownymi wzrostami zachorowań, wprowadzają dodatkowe obostrzenia. Są jednak państwa, które do epidemii mają bardzo nietypowe, wręcz szkodliwe dla gospodarki podejście. Jednym z nich jest Polska, która… wprowadza zakaz lotów do kolejnych krajów!
Polska jest jednym z niewielu krajów Europy, który zamiast wprowadzić testy na koronawirusa po lądowaniu, bądź kwarantannę dla osób przybywających z wybranych państw, wprowadza zakaz lotów. Projekt nowego rozporządzenia Rady Ministrów, opracowany przez sekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury i pełnomocnika rządu ds. CPK, Marcina Horałę. Jest to już kolejny tego typu dokument, opracowany przez polski rząd na ostatnią chwilę przed wygaśnięciem poprzedniego.
Zakaz lotów do Hiszpanii, Albanii czy Belgii
Nowy projekt rozporządzenia został opublikowany w piątek (21.08). Zakłada rozszerzenie obecnie obowiązującego zakazu lotów do 44 krajów o kolejnych 19 państw. Na liście są między innymi Hiszpania, Rumunia, Belgia, czy Albania. Aktualnie obowiązujący dokument traci ważność z końcem 25. sierpnia. Nowy zostanie przyjęty prawdopodobnie tego samego dnia rano. Oznacza to kolejny raz zaledwie kilkanaście godzin dla branży lotniczej na przygotowanie się na drastyczną zmianę rynku. O ile takie ruchy były uzasadnione na początku epidemii, gdy sytuacja była rozwojowa, obecnie decyzje na ostatnią chwile są, delikatnie mówiąc, nieprzemyślane.
W projekcie rozporządzenia czytamy, że “w związku z zagrożeniem rozprzestrzeniania się zakażeń wirusem SARS CoV-2 istnieje konieczność skorzystania z prawa do wprowadzenia zakazów w ruchu lotniczym, niezbędnych ze względu na bezpieczeństwo Rzeczypospolitej Polskiej, w celu minimalizacji zagrożenia dla zdrowia publicznego.” Trudno jednak znaleźć logikę w tych działaniach, skoro w przestrzeni publicznej obostrzeń praktycznie nie ma, lub nie są egzekwowane. Huczne imprezy, bony turystyczne, czy praktycznie całkowite rozmrożenie branży rozrywkowej raczej nie sprzyja spowolnieniu rozprzestrzeniania się wirusa. Widać to w ostatnich statystykach. Dzienne przyrosty sięgały w ubiegłym tygodniu nawet ponad 900 nowych przypadków. Od niedzieli tempo to zmalało i obecnie notuje się około 500-600 przypadków dziennie.
Jeśli nie zakaz, to co?
Polska jako jedna z niewielu nadal stosuje wybiórczy zakaz lotów wewnątrz Unii Europejskiej. Choć wiele krajów poza UE nadal jest na czarnej liście, a państwa członkowskie na bieżąco otwierają bądź zamykają połączenia, jest to bardziej uregulowane niż u nas. Zakazy publikuje się na kilka dni przed, wprowadzając zazwyczaj okres przejściowy podczas którego loty powrotne są dopuszczalne. Co więcej, coraz częściej stosowana jest kwarantanna jako alternatywa do zakazu lotów. Tak jest na przykład w Norwegii, czy na Islandii. Część krajów, takich jak Cypr, wymaga wyniku testu na koronawirusa.
Doskonałym przykładem racjonalnego podejścia do tematu jest właśnie Islandia. Po przylocie mamy wybór – albo pięciodniowa kwarantanna i dwa testy na COVID-19 z negatywnym wynikiem, albo dwutygodniowa kwarantanna. Niestety, ponownie zabrakło dobrej woli i chęci ratowania rynku lotniczego w Polsce. Zapowiedziana trzy miesiące temu pomoc finansowa dla polskich portów lotniczych w wysokości 140 mln złotych nadal nie została przekazana. Kwota ta jest jednak niewystarczająca. Realnie pomogłaby jedynie jednemu lotnisku regionalnemu, takiemu jak Gdańsk, czy Katowice. I to tylko przez najwyżej dwa miesiące. Realnego i sprawnego planu pomocowego dla branży lotniczej nie ma. Są za to wyjątkowo restrykcyjne obostrzenia, takie jak pomiar temperatury na kontroli bezpieczeństwa, karty lokalizacyjne, czy właśnie ogłaszane na ostatnią chwilę zakazy lotów.
Wysokie ryzyko zakażenia w samolocie? Bzdura!
Często powtarzanym argumentem za zakazem lotów jest to, że na pokładzie samolotu rzekomo jest wysokie zakażenie koronawirusem. Badania wirusologów ze szpitala uniwersyteckiego we Frankfurcie nad Menem przeczą tej tezie. Warunki jakie panują w samolocie są bardziej sterylne niż w przychodni. Powietrze jest bowiem tłoczone przez silniki maszyny, sprężane, ogrzewane i oczyszczane. Miks powietrzny w kabinie filtrowany jest stale, a wymieniany co około 2-4 minuty, zależnie od typu samolotu. W przeciwieństwie do autokaru, czy pociągu, powietrze cyrkuluje od sufitu do podłogi. Nie ma więc większych szans na przeniesienie się jakiejkolwiek choroby drogą kropelkową. Co więcej, nosząc maseczki, emisja wirusa jest praktycznie zerowa, nawet jeśli siedzimy tuż obok osoby zakażonej.
Samoloty są dogłębnie dezynfekowane po każdym locie dłuższym niż 6 godzin, oraz przy każdym nocowaniu. Dodatkowo warto odnotować fakt, że lot do Niemiec, czy Norwegii trwa niecałe dwie godziny. Jazda autokarem, lub płynięcie promem to kilkanaście godzin, czasem ponad doba. W Hiszpanii jesteśmy samolotem po trzech godzinach, a nie po dwóch dniach. Oczywiście dużo bezpieczniejszy jest prywatny samochód. Zapewne dlatego w tym roku Polacy wręcz oblegają Chorwację.
AKTUALIZACJA: 25.08 18:45:
Obecne rozporządzenie pozostanie w mocy do 1. września. Z listy znika jednak Andora, ponieważ… nie ma tam lotnisk!
Treści zawarte na stronie podlegają prawu autorskiemu. Ponowne wykorzystanie tekstów, grafik, filmów, czy pozostałych komponentów strony w całości, bądź we fragmentach bez podania źródła, lub pisemnej zgody redakcji jest kradzieżą i będzie podstawą do wszczęcia postępowania karnego.Śledź nas na Facebooku!
Doceniasz naszą pracę? Postaw nam wirtualną kawę!