Europejski satelita ERS-2, wystrzelony w 1995 roku, niebawem wpadnie w ziemską atmosferę. Ten dwutonowy obiekt ma spłonąć około godziny 16:41 czasu polskiego, jednak niepewność wynosi aż plus minus godzinę i 25 minut. Oznacza to, że może on przelecieć nad Polską, a nawet potencjalnie wpaść w atmosferę nad naszym krajem. Czy grożą nam spadające z nieba odłamki? Sprawdzamy!
Na wstępie uspokajamy – satelita niemal całkowicie powinien spłonąć w atmosferze, a ewentualne odłamki będą niewielkie i relatywnie powolne. Prawdopodobieństwo uderzenia kawałkiem satelity jest trzykrotnie niższe niż uderzenie meteorytem i około 65 tys. razy niższe niż bycie trafionym przez piorun.
ERS-2 wkrótce spłonie w atmosferze
Ważący około 2,2 tony europejski satelita został wyniesiony na orbitę 21. kwietnia 1995 roku za pomocą rakiety Ariane 4 z kosmodromu Kourou w Gujanie Francuskiej. Wraz z bliźniaczym ERS-1, wyniesionym w 1991 roku, satelita monitorował zmiany na Ziemi, między innymi topnienie czap polarnych, efekty klęsk żywiołowych, czy stan bioróżnorodności. Swego czasu był najbardziej zaawansowanym urządzeniem tego typu. Po udanej misji, w 2011 roku podjęto decyzję o jego deorbitacji, w celu redukcji ilości kosmicznych śmieci. Seria aż 66 manewrów latem 2011 roku obniżyła orbitę satelity z 785 do 583 kilometrów, przez co w ciągu 15 lat miał spłonąć w atmosferze.

Najnowsze obserwacje wskazują na to, że będzie to miało miejsce dziś (21.02) około godziny 16:41 czasu polskiego. Okno ma jednak niemal trzy godziny – otwiera się około 15:20 i zamyka w okolicach 18:10. W tym czasie orbita satelity będzie przebiegać nad zachodnią i częściowo południową Polską, w okolicach godziny 17:20-17:35. Jeśli deorbitacja nastąpi dokładnie nad naszym krajem, to zobaczymy początkowo stopniowo jaśniejącą gwiazdę, a następnie serię mniejszych, powolnych, spadających gwiazd. Według szacunków ESA, satelita powinien się rozpaść na wysokości około 80 kilometrów.

Po co deorbituje się satelity?
Satelity są planowo deorbitowane po zakończeniu ich służby. Ma to na celu redukcję ilości kosmicznych śmieci, których przez dekady nagromadziło się naprawdę sporo. Ostatnie lata to również masowe starty satelitów i misji załogowych, więc problem zanieczyszczenia orbity jest bardzo istotny. Nawet Międzynarodowa Stacja Kosmiczna musiała kilkukrotnie wykonywać manewr zmiany orbity, aby ominąć lecący w jej stronę śmieć. Żeby uniknąć takich zdarzeń, dokonuje się planowych deorbitacji. Pozwalają one na kontrolowane zniszczenie satelity, jednocześnie zwiększając jego czas w górnej atmosferze. W ten sposób znaczne tarcie z molekułami powietrza powoduje wyparowanie zdecydowanej większości obiektu.
Niemal każda deorbitacja jest niegroźna dla osób i infrastruktury na ziemi, jednak czasem zdarzają się wyjątki. Była nim między innymi pierwsza, amerykańska stacja kosmiczna Skylab, która wpadła w atmosferę nad Australią. Największy fragment stacji, który dotarł do ziemi miał masę około pół tony, a szczątki spadły na obszarze o długości ponad 3800 km. Jeden z nich zabił krowę, a w ramach żartu, rząd Australii wystawił NASA mandat za zaśmiecanie.
Grafika ilustracyjna: HEO Robotics
Treści zawarte na stronie podlegają prawu autorskiemu. Ponowne wykorzystanie tekstów, grafik, filmów, czy pozostałych komponentów strony w całości, bądź we fragmentach bez podania źródła, lub pisemnej zgody redakcji jest kradzieżą i będzie podstawą do wszczęcia postępowania karnego.Śledź nas na Facebooku!
Doceniasz naszą pracę? Postaw nam wirtualną kawę!
